Sunday 31 October 2010

Niewiele potrzeba do szczescia.

Ot, wystarczy troche sera feta, kilka dojrzalych, czerwonych pomidorow i garsc oregano. Odkad zaprzyjaznilam sie z pomidorami, nie wyobrazam sobie bez nich zycia. I pomyslec, ze przez tyle lat nie zdawalam sobie nawet sprawy z tego, jakie sa pyszne, soczyste i wyraziste. Ubolewam nad tym, ze sezon pomidorowy skonczyl sie definitywnie i musze zadowalac sie bladymi, wodnistymi, supermarketowymi odmianami.
I juz nie moge sie doczekac przyszlego roku i pierwszych musnietych letnim sloncem pomidorow.
A tymczasem zachwycam sie tym polaczeniem. Bardzo srodziemnomorskie. Przywoluje na mysl lato, a na twarz usmiech.



Pomidory zapiekane z feta i oregano
Skladniki:
(na 2 osoby)
- odrobina oliwy z oliwek
- 4 duze, dojrzale pomidory
- 200 g sera feta
- szczypta suszonego oregano
- 2 zabki czosnku, lekko zgniecione pod nozem
- 2 garsci salaty
- ocet balsamiczny

Piekarnik nagrzac do 200 stopni (180 z termoobiegiem). Dwa male naczynia zaroodporne (albo jedno wieksze) skropic oliwa, ulozyc warstwe pokrojonych w plastry pomidorow, posypac sola i pieprzem, na tym polozyc pokrojona w plastry fete i przykryc pozostalymi pomidorami. Znow przyprawic, skropic oliwa i posypac oregano. Zabki czosnku ulozyc w naczyniach, przykryc folia i zapiekac przez ok. 20 minut. Czosnek wyrzucic, podawac z salata polana dressingiem z oliwy i octu balsamicznego oraz kromka chleba.


O paluchach wiedzmy i korzysciach z bywania

Zaczelo sie od tego, ze dostalam zaproszenie na halloweenowa impreze. Taka z rodzaju skladkowych: kazdy przynosi cos do picia i jedzenia, stawia na stol i wszyscy sie czestuja. Impreza miala odbyc sie, nietypowo, w czyms w rodzaju swietlicy; nawet nie zdawalam sobie sprawy, ze niektore osiedla mieszkaniowe maja do dyspozycji cos takiego, a tu prosze.
Impreza byla swietna: dobra muzyka (przynajmniej przez wiekszosc czasu), doborowe towarzystwo, powalajace kostiumy. Wiekszosc ludzi przyniosla sklepowe przekaski, ale byly wyjatki. Jeden ze specjalow - pikantne, chrupiace ciasteczka z serem - tak mi zasmakowal, ze poprosilam dziewczyne, ktora go przyrzadzila, o przepis. I dostalam. Wychodzi na to, ze oplaca sie bywac.
Ja zrobilam dobrze juz chyba wszystkim znane paluchy wiedzmy - przyjely sie znakomicie. I trudno sie dziwic, bo smakuja wspaniale: maslane, lekko slodkie, delikatne. Palce - nomen omen - lizac!

Paluchy wiedzmy
Skladniki:
(na mniej wiecej 60 ciasteczek)
- 225 g miekkiego masla
- 125 g cukru pudru
- 1 jajko
- 5 ml ekstraktu z migdalow
- 5 ml ekstraktu z wanilii
- 335 g maki
- 1 lyzeczka proszku do pieczenia
- 1 lyzeczka soli
- pol szklanki migdalow bez skorki

Maslo, cukier, jajko i ekstrakty polaczyc w misce za pomoca miksera. Stopniowo dodawac make, proszek do pieczenia i sol. Wlozyc do lodowki na 20-30 minut. Rozgrzac piekarnik do 165 stopni. Z ciasta formowac walki (nieco ciensze niz twoje - w piekarniku troche urosna), za pomoca patyczka zrobic wglebienia tak, by przypominaly palce. W miejsce paznokci wcisnac migdaly. Piec przez 20-25 minut.
W oryginalnym przepisie jest mowa o czerwonym zelu do dekoracji (w roli krwi, naturalnie), ale odpuscilam sobie ten krok. Poza tym pieklam krocej, jakies 12 minut, w temperaturze 200 stopni. Wystarczylo.

Saturday 30 October 2010

Slona odslona scone'a

Jak sie okazuje, scones to bardzo elastyczne buleczki. Zwykle podawane na slodko, z dzemem i gesta clotted cream, swietnie wychodza tez w wersji wytrawnej, z serem i platkami owsianymi. Szybkosc ich przygotowania sprawia, ze sa idealnym pomyslem na sniadanie.
Scones z tego przepisu sa wysmienite: zbite, pachnace cheddarem, zlociste. Nie wyrosly tak pieknie, jak te slodkie, ktore pieklam w miniony weekend - nastepnym razem zmodyfikuje troche przepis i dodam odrobine proszku do pieczenia.
Bo ze nastepny raz bedzie, nie ma watpliwosci.

Scones z serem cheddar
Skladniki:
(na 12-15 buleczek)
- 200 g  maki self-raising
-  50 g masla w temperaturze pokojowej
- 25 g platkow owsianych
- 75 g startego sera cheddar (moze byc tez inny, wazne, by mial mocny i wyrazisty smak), plus odrobina wiecej do posypania buleczek
- 150 ml mleka

Rozgrzac piekarnik do 220 stopni (200 z termoobiegiem). Make i maslo wymieszac palcami, dodac platki i ser, a potem mleko. Krotko wyrobic. Jesli ciasto sprawia wrazenie suchego, dodac troche wiecej mleka, by bylo miekkie. Blat oproszyc maka, rozwalkowac mase na grubosc minimum 2 cm i wycinac krazki za pomoca specjalnej foremki albo szklanki o srednicy ok. 4 cm. Ulozyc na blasze, posypac startym serem i piec ok. 12-15 minut. Zostawic do wystygniecia na kratce. Podawac z ulubionymi dodatkami: szynka, kremowym serkiem na kanapki, ogorkiem, awokado - do wyboru, do koloru.

Thursday 28 October 2010

Makaron z krewetkami, czyli kolacja w 8 minut

Sa w zyciu takie chwile, kiedy czlowiek jest bardzo, ale to bardzo glodny. Zalezy mu na tym, zeby zjesc juz, teraz, zaraz. Niektorzy ludzie w takich momentach siegaja po ulotke pobliskiej pizzerii albo chinczyka.
Ja przygotowuje ekspresowy makaron.
Szybkosc jego przygotowania w niczym nie umniejsza smakowi: delikatny, smietankowy, z cytrynowa nutka i dodatkiem duzych, soczystych krewetek. No i zielony groszek, drobne kuleczki usmiechajace sie do mnie wiosennie z talerza.
8 minut z zegarkiem w reku - i kolacja na stole. Kolejna minuta na odkorkowanie butelki bialego wina.
Czego chciec wiecej?

Makaron z cytrynowa nutka z krewetkami i groszkiem
Skladniki:
(na 4 osoby; ja robilam z polowy porcji)
- 350 g makaronu linguine (albo innego dlugiego)
- 140 g duzych, mrozonych krewetek
- 100 g mrozonego zielonego groszku
- 1 zoltko
- sok i skorka starta z 1 cytryny
- garsc startego parmezanu
- kwasna smietanka (opcjonalnie)

Makaron ugotowac wedlug instrukcji na opakowaniu. Na 3 minuty przed koncem gotowania dodac krewetki i groszek. Odlac szklanke wody, w ktorej makaron sie gotowal, i odstawic - przyda sie potem. Makaron odcedzic i wrzucic z powrotem do garnka. Dodac jajko, sok i skorke z cytryny, wiekszosc parmezanu i odrobine kwasnej smietanki. Wymieszac wszystko razem, dodajac odrobine wody z makaronu, zeby mieszanina byla mniej zbita. Wylozyc na talerze, oproszyc pozostalym parmezanem. Ja dodalam tez odrobine swiezo zmielonego czarnego pieprzu. Ot tak, dla smaku.

Tuesday 26 October 2010

A moze ciasteczko?

Sa niedoskonale - i takie powinny byc. Popekane, nie calkiem foremne, jedne wieksze, inne mniejsze (choc i tak zaskoczylam sama siebie, bo roznice w wielkosci nie sa drastyczne). Czekoladowe, lekko zujace w srodku, z chrupiaca skorka. Troche jak brownies.
Mase zrobilam juz wczoraj, bo musiala porzadnie sie schlodzic - przepis zaleca minimum 1,5 godziny. Moja masa byla w lodowce cala noc i prawie caly dzien, a ja balam sie troche, ze zrobi sie zbyt twarda, by formowac z niej cokolwiek.
Na szczescie tak sie nie stalo, wiec dzis po powrocie do domu zabralam sie za moje popekane ciasteczka.
Wyszly idealnie - przynajmniej niektore. Czesc obtoczylam chyba w zbyt malej ilosci cukru-pudru: kompletnie znikl. Ale pekniecia i tak wygladaja efektownie. Jak, nie przymierzajac, stara plyta nagrobna, co czyni te ciastka idealna przekaska na Halloween.
O ile, rzecz jasna, zechcesz sie nimi dzielic.

Popekane czekoladowe ciasteczka
Skladniki:
(na 20 ciasteczek)
- 175 g ciemnej czekolady, polamanej na kawalki
- 4 lyzki niesolonego masla
- 175 g maki
- 1/2 lyzeczki proszku do pieczenia
- 1/2  lyzeczki soli
- 2 jaja w temperaturze pokojowej
- 150 g drobno mielonego cukru
- 1 lyzeczka ekstraktu z wanilii (albo cukru waniliowego)
- 60 g cukru pudru

Czekolade z maslem rozpuscic w kapieli wodnej, odstawic do ostygniecia. Make, sol i proszek do pieczenia wymieszac w oddzielnej misce. Jaja z cukrem ubic na biala, gladka mase, zmniejszyc predkosc miksera i dodac roztopiona czekolade i ekstrakt z wanilii. Wymieszac. Stopniowo dodawac make, mieszac, az masa stanie sie gladka (bedzie tez dosc gesta), a potem przykryc miske folia i wstawic do lodowki na minimum 1,5 godziny, a maksimum 2 dni. Gdy masa bedzie wystarczajaco schlodzona, wyjac z lodowki. Nagrzac piekarnik do 160 stopni (140 z termoobiegiem). Wsypac cukier puder do malej miski. Z masy formowac kulki o srednicy mniej wiecej 4 cm, obtaczac w cukrze pudrze, a potem delikatnie rozplaszczac kazda kulke dlonia na wylozonej papierem blasze. Piec przez 12-15 minut, wyjac z piekarnika i zostawic na blasze na jakies 5 minut, potem przelozyc na kratke i zostawic do wystygniecia.


Przepis dolaczam do ciasteczkowej akcji.

Monday 25 October 2010

Na przekor

Drodzy panstwo, jesli jeszcze tego nie wiecie, to oswiadczam wam, ze dzisiaj jest Swiatowy Dzien Makaronu.
W zwiazku z tym postanowilam przyrzadzic... risotto. Ot tak, troche z przekory. Zawsze bylam troche zbuntowana; kiedys bunt ten przejawial sie w ostrym imprezowaniu, noszeniu glanow i farbowaniu wlosow na czarno, dzis - w robieniu risotto w Dzien Makaronu.
Risotto w roznych odslonach jest jedna z tych rzeczy, ktore gotuje czesto. Lubie jego kleista teksture, lubie aromat ryzu nasaczonego bulionem, lubie smak i zapach cebuli i czosnku. Do dzis jednak nie rozumialam, po co w tym wszystkim wino. Pije malo i rzadko mam w domu jakiekolwiek trunki, totez jakos zawsze tak wychodzilo, ze moje risotto bylo bezwinne. Myslalam, ze to nie ma znaczenia, ze pewnie z winem smakowaloby tak samo.
Mylilam sie.
Wystarczy jeden kieliszek bialego wina, by potrawa nabrala glebi, stala sie bardziej wyrafinowana, wykwintniejsza, ciekawsza. I chociaz w dzisiejszym risotto, przyrzadzonym wedlug tego przepisu, nie ma nic poza czosnkiem, zielenina (a konkretniej porem i szczypiorkiem) oraz odrobina sera, jego smak jest wyborny.

Risotto z porem i parmezanem
Skladniki:
(na 2 osoby)
- 25 g masla
- 1 lyzka oliwy z oliwek
- 4 galezie szczypiorku, pokrojone w cienkie plastry
- 2 pory, pokrojone w cienkie plastry
- 2 zabki czosnku, drobno posiekane albo przepuszczone przez praske
- 150 g ryzu arborio
- 1 kieliszek bialego wina
- 750 ml bulionu warzywnego albo z kurczaka
- 25 g parmezanu

Maslo i oliwe z oliwek podgrzac na duzej patelni albo w garnku, dodac pora, szczypiorek i czosnek i gotowac przez jakies 5 minut. Dodac ryz, wymieszac, wlac wino i gotowac na niewielkim ogniu, az sie zredukuje. Dodawac po trochu bulion, gotowac, az ryz napecznieje i zmieknie, a risotto nabierze kleistej konsystencji. Dodac maslo i parmezan, wymieszac, przyprawic - i rozkoszowac sie smakiem.

Saturday 23 October 2010

Afternoon tea o poranku

Co z tego, ze pora nie ta?
Od dluzszego czasu mialam ogromna ochote na scones. Takie cieplutkie, zlociste, prosto z pieca. Ze slodka, gesta smietana, slynna "clotted cream", ktora ma prawie maslana konsystencje. Z owocowym dodatkiem w postaci powidel sliwkowych mojej Mamy (Wyspiarze stawiaja na dzem truskawkowy, ale jak dla mnie jest on odrobine zbyt slodki).
Tak wiec: afternoon tea na sniadanie. Zupelnie niekanonicznie. Bo tak.

Scones
Skladniki:
(na 8 sztuk)
- 350 g maki typu "self-raising", ze srodkami spulchniajacymi (mozna uzyc zwyklej i zwiekszyc ilosc proszku do pieczenia)
- 1/4 lyzeczki soli
- 1 lyzeczka proszku do pieczenia
- 85 g masla, pokrojonego w drobna kostke
- 3 lyzki drobno mielonego cukru
- 175 ml mleka
- 1 lyzeczka ekstraktu z wanilii
- odrobina soku z cytryny
- 1 roztrzepane jajko
- dzem i clotted cream jako akompaniament

Piekarnik nagrzac do 220 stopni (200 z termoobiegiem) i wlozyc do niego blache, zeby sie nagrzala. Make wsypac do duzej miski, dodac sol i proszek do pieczenia, wymieszac. Dodac maslo, ugniesc palcami na proszek o grudkowatej konsystencji. Dodac cukier, wymieszac. Mleko podgrzac tak, by bylo cieple, ale nie gorace. Dodac wanilie i sok z cytryny, odstawic na chwile (i nie przejmowac sie grudkami, ktore moga powstac na powierzchni - to normalna reakcja). W suchej mieszance zrobic dziure na srodku, wlac mleko, polaczyc wszystko za pomoca noza. Wylozyc ciasto na posypany odrobina maki blat, ugniatac przez chwile, a potem uformowac kolo o grubosci ok. 4 cm. Za pomoca metalowej foremki albo szklanki o srednicy ok. 5 cm wykrajac pojedyncze buleczki, posmarowac kazda z nich jajkiem, a potem ulozyc na rozgrzanej blasze. Piec okolo 10-15 minut, az wyrosna i zrobia sie zlociste. Najlepiej smakuja cieple, z clotted cream i dzemem.
A ze mozna je zamrazac, dodaje je do tej akcji. Buleczki mozna zamrozic, gdy ostygna, rozmrazac w temperaturze pokojowej, a potem odswiezyc, podgrzewajac w piekarniku w niskiej tempetarurze (160 stopni albo 140 z termoobiegiem).


Photobucket

Thursday 21 October 2010

Wege wieczor

Bede szczera: uwielbiam mieso. Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na wielki, soczysty, rozowy stek z sosem pieprzowym. Za to moj Mezczyzna moglby byc calkiem szczesliwym wegetarianinem. Uwielbia wszelkiej masci salatki, surowki i bezmiesne dania na cieplo.
Od czasu do czasu przygotowuje wiec na kolacje cos bez miesa. Dzisiaj padlo na nadziewane papryki wedlug tego przepisu, z drobnymi modyfikacjami. Bo choc Mezczyzna nigdy o tym nie wspomnial, wiem, ze nie jest wielkim fanem cytrusowych smakow w wytrawnych daniach. Tak wiec zrezrgnowalam z soku z pomaranczy i pominelam konserwowa cytryne. A zamiast dwoch czerwonych papryk dalam jedna czerwona i jedna zielona. Ot, tak, zeby bylo bardziej kolorowo. I bylo. Kolorowo i pysznie.

Papryki nadziewane kuskusem
Skladniki:
(dla 2 osob)
- 2 czerwone papryki, przepolowione i wypestkowane
- 1 szklanka* kuskusu (wyszlo troche za duzo, mozna spokojnie uzyc polowy tej ilosci, no, chyba ze papryki sa kolosalne)
- 1 mala konserwowa cytryna z tego przepisu
- 75 g sera feta (ja dalam okolo 100 g)
- garsc posiekanej kolendry
- sok wycisniety z 1 pomaranczy
- oliwa z oliwek

*Ciekawa sprawa: to pierwszy przepis z anglojezycznej strony, w ktorym zetknelam sie z mierzeniem "szklankowym".


Papryki nasmarowac oliwa i zgrillowac z obu stron, az zmiekna. Jesli wolisz papryke bez skory, grilluj tak dlugo, az zacznie ladnie odchodzic. Kuskus wsypac do miski, zalac wrzaca woda tak, zeby go zakryla, przykryc i zostawic na 5 minut. Kiedy napecznieje, doprawic do smaku, dorzucic fete, kolendre, cytryne i sok z pomaranczy. W kazda polowke papryki nalozyc po lyzce-dwoch kuskusu i podawac z pozostala kasza.

A ze nie sama kolacja czlowiek zyje i lunch na jutro tez miec musi, zrobilam szybka salatke. Tez z kuskusem. I tez z feta. Bo prawda jest taka, ze doskonale sie ze soba czuja. A w towarzystwie pora, czerwonej cebulki, pietruszki i miety stanowia smakowita i kolorowa mieszanke. Przepis na salatke znalazlam tutaj, jest niezwykle prosta i szybka.

Salatka z porem, cebula i kuskusem
Skladniki:
(oficjalnie na 4 osoby, ale jakos trudno mi w to uwierzyc; to musialyby byc bardzo malo glodne osoby...)
- 1 por, pokrojony w grube plastry (ja dalam dwa, bo byly niewielkie)
- 1 czerwona cebula
- 200 g kuskusu
- 50 ml oliwy z oliwek
- 100 g sera feta
- po garsci pietruszki i miety
- sok z 2 cytryn (ja dalam z jednej i, moim zdaniem, w zupelnosci wystarczy)
- ok. 125 ml wrzacej wody
- sol i pieprz, do smaku

Pora ugotowac w osolonej wodzie, az zmieknie, a potem odcedzic. Kuskus wsypac do miski, dodac oliwe i sok z cytryny, zalac wrzatkiem, przykryc i odstawic do specznienia. Cebule pokroic w plastry, ziola posiekac. Kiedy kasza bedzie gotowa, wrzucic do niej pory, cebule i ziola, doprawic, wkruszyc fete - i zrobione.

Wednesday 20 October 2010

Znikajacy placek

Jest miekki, wilgotny i pyszny. Pachnie truskawkami. Kruszonka na wierzchu ma delikatny, maslany smak. I gdyby nie to, ze nikogo nie bylo w domu przez caly dzien, pewnie nie przetrwalby do wieczora. O czym mowa? O slynnym juz maslankowym ciescie Tobatki, ktore swoja popularnosc zawdziecza prostocie wykonania, dostepnosci skladnikow i, oczywiscie, wspanialemu smakowi.
Dzis rano robilam je po raz pierwszy i na pewno nie ostatni. Mialo byc z rabarbarem, ale na targu przy pracy nie mieli ani jednej lodygi, wiec stanelo na truskawkach. Tak, wiem, nieszczegolnie sezonowo, ale czasem milo jest powspominac cieple, sloneczne dni.
Tak wiec: ciasto smakuje jak czerwcowe popoludnie. Moj maly, slodki kawalek lata.

Maslankowe ciasto z owocami
Skladniki:
- 3 jaja
- 1/2 szklanki oleju
- 1 szklanka maslanki
- 2 1/2 szklanki maki
- 1 szklanka cukru
- 3 lyzeczki proszku do pieczenia
- 2-3 lyzeczki cukru waniliowego
- dowolne owoce (moga byc swieze, z kompotu, starte - do wyboru, do koloru)
Kruszonka:
- 1/2 kostki masla
- maka*
- cukier*

Skladniki wrzucic do miski, wymieszac, gotowa mase wlac do przygotowanej formy. Ulozyc na niej owoce, posypac kruszonka. Piec ok. 30-35 minut (ja pieklam jakies 45) w temperaturze 175 stopni.
I tyle. Proste, prawda?
A smakuje niebiansko.

* zawsze daje "na oko" i zawsze wychodzi; podejrzewam, ze kazdy z nas ma niezawodny sposob na kruszonke

Tuesday 19 October 2010

Kawalek Indii

To wielki kraj (siodmy co do wielkosci na swiecie), kraj kontrastow, zywych barw i intensywnych smakow. Zroznicowany pod wzgledem kulturowym, jezykowym i, naturalnie, kulinarnym. Indie, bo o nich wlasnie mowa, inspiruja zarowno zawodowych szefow kuchni, jak i amatorow gotowania na calym swiecie. Trudno znalezc dzis czlowieka, ktory nie slyszal o curry.
Ale Indie to nie tylko curry. To takze zaskakujace polaczenia smakow, barwne kompozycje na talerzach, przepyszne chlebki naan, bogate zrodlo pomyslow na dania wegetarianskie... Kulinarna podroz po tym ogromnym kraju moze zajac chocby i cale zycie.
Przyznam, ze nieczesto siegam po potrawy z kuchni hinduskiej, choc zyje w miejscu, w ktorym jest ona chyba bardziej popularna niz kuchia narodowa. Ale dzisiaj cos mnie naszlo i postanowilam przetestowac ten przepis.
Najlepszy ze wszystkiego jest ryz: aromatyczny, z dodatkiem ostrej papryczki chilli i delikatnych migdalowych platkow, smakuje wybornie i moglby z powodzeniem robic za glowny element potrawy, a nie tylko za tlo dla soczystej, pikantnej piersi kurczaka. Lubie takie niebanalne polaczenia.


Kurczak curry z ryzem z migdalami i kolendra
Skladniki:
(na 2 osoby)
- 2 piersi z kurczaka
- 150 ml jogurtu naturalnego
- 1 lyzka pasty curry (ja uzylam Madras, bo jest dosc lagodna, ale mozecie uzyc ostrzejszej)
- 1 cebula, pokrojona w plastry

- 150 g ryzu basmati
- lyzka masla
- 3 nasiona kardamonu, rozgniecione
- 350 ml bulionu z kurczaka
- 1 lyzka platkow migdalow
- 1 czerwona papryczka chilli
- pol peczka kolendry


Jogurt i curry wymieszac, pokryc mieszanka mieso. Na duzej patelni z pokrywka roztopic maslo, podsmazyc cebulke z kardamonem przez jakies 5 minut, potem dodac ryz i bulion. Gotowac pod przykrywka, az ryz zmieknie (ja musialam dodac wiecej bulionu - razem wyszlo pewnie cos okolo 550 ml). Dodac posiekana kolendre i drobno pokrojona papryczke oraz migdaly. Wymieszac. W miedzyczasie podpiec kurczaka na grillu albo patelni do grillowania. Kiedy mieso bedzie gotowe, pokroic na paski i ulozyc na ryzu.


A ze przepis bazuje na kurczaku, dodaje go do akcji.

Monday 18 October 2010

Talerz pelen kolorow

Niektorzy wychodza z zalozenia, ze jesli cos jest zdrowe, to na pewno nie moze byc smaczne. Slowo "salatka" kojarzy im sie ze smetna zielenina, ktora zadna miara nie wyglada apetycznie i nie umywa sie do takiego, powiedzmy, hamburgera z frytkami.
Tymczasem salatki moga byc jednoczesnie zdrowe i smaczne. Ba, moga byc na domiar wszystkiego pozywne. O, chocby taka jak ta: z fasolka cannellini i kawalkami chorizo nie tylko wyglada uroczo, ale i dostarcza calkiem pokaznej dawki (dobrych) kalorii. Salatke Mezczyzna bierze jutro na lunch do pracy. Ot, tak, dla odmiany.

Salatka z fasolka canellini, chorizo i pieczonymi pomidorkami
Skladniki:
(na 2 osoby - albo jednego ciezko pracujacego Mezczyzne)
- 250 g pomidorkow czeresniowych
- 2 lyzki oliwy z oliwek
- 400 g fasolki cannellini z puszki
- 50 g chorizo
- 1 mala czerwona cebulka
- 1 lyzka octu z sherry
- 1 lyzka miodu
- 50 g lisci dowolnej salaty

Pomidorki przepolowic, ulozyc na blasze, skropic oliwa, posolic, popieprzyc i zapiekac przez ok. 20 minut w piekarniku w 180 stopniach (160 z termoobiegiem). Fasolke odsaczyc, przeplukac i wsypac do miski. Chorizo pokroic w kostke i podsmazyc na suchej patelni, az zrobi sie chrupiace, a potem odsaczyc z nadmiaru tluszczu na papierze kuchennym. Cebulke pokroic w drobna kostke. Patelnie wytrzec do sucha, wlac 2 lyzki oliwy i podsmazyc na niej cebulke, ktora mozna dodatkowo doprawic do smaku. Po 5 minutach wlac ocet, zredukowac do polowy objetosci, a potem dodac miod i wymieszac. Zawartosc patelni wrzucic do miski z fasola, zamieszac, dodac reszte skladnikow i zamieszac ponownie.

A potem usmiechnac sie na widok pieknych, letnich kolorow na talerzu.

Sunday 17 October 2010

Potrawa z dorsza calkiem niezgorsza

Do niedawna nie lubilam ryb. Czy moze raczej: wydawalo mi sie, ze ich nie lubie, bo tak naprawde nigdy nie probowalam, nie liczac okresu wczesnego dziecinstwa, ktorego nawet nie pamietam. Moja Mama opowiadala mi, ze kiedy mialam niecaly rok, osc ryby utkwila mi w gardle i malo brakowalo, a bylabym sie udusila. Zartowalam, ze pewnie wlasnie dlatego gdzies tam w mojej podswiadomosci tkwi lek przed rybami. Kto wie, moze faktycznie tak bylo.
Az pewnego pieknego dnia sprobowalam lososia. To bylo na szkoleniu, na ktore wyslala mnie moja poprzednia firma. W tamtym okresie nie przyszloby mi do glowy sprobowac przyrzadzic rybe samodzielnie, ale pod wplywem chwili zdecydowalam, ze moze czas sprawdzic, jak toto smakuje. Ryba byla wyborna, delikatnie zapieczona, nie za sucha i przyprawiona tak jak trzeba.
I tak wlasnie zaczela sie moja przygoda z morskimi smakami.
Dzis na kolacje przyrzadzilam dorsza. To na Wyspach ryba bardzo popularna, praktycznie kazda budka z tradycyjnym "fish and chips" serwuje dorsza smazonego w panierce, a do tego frytki polane octem. Moj dorsz, przygotowany wedlug tego przepisu, byl nieco inny: zapieczony pod pierzynka z pietruszki, skorki cytryny i bulki tartej, delikatny i lekki. Do tego warzywa na parze - i kolacja gotowa.

Dorsz pod cytrynowo-pietruszkowa kolderka i letnie warzywa na parze
Skladniki:
(na 2 osoby)
- 1 gruby kawalek starego chleba (albo 3-4 lyzki bulki tartej)
- peczek zielonej pietruszki
- sok i skorka z 1 cytryny
- 1 lyzka oliwy z oliwek
- 2 filety z dorsza, ok. 175 g kazdy
- 260 g ulubionych warzyw do gotowania na parze
- 1 lyzeczka gruboziarnistej musztardy

Piekarnik nagrzac do 190 stopni (170 z termoobiegiem). Chleb polamac na mniejsze kawalki, zmiksowac w blenderze z pietruszka i skorka z cytryny. Wysmarowac oliwa plytka blache do pieczenia, ulozyc filety i tez posmarowac oliwa. Pokryc rownomiernie mieszanka bulki tartej, pietruszki i cytryny, zapiekac przez 10-12 minut. W miedzyczasie ugotowac warzywa na parze, az zmiekna, zalac sosem z pozostalej oliwy, musztardy i soku z cytryny i wymieszac. Mozna do tego podac male, gotowane w mundurkach ziemniaczki.

Saturday 16 October 2010

Rozowy tydzien i ciasto pod kolor

Moje piersi sa male. Tak male, ze moglabym wlasciwie w ogole nie kupowac stanikow. Latwo o nich zapomniec.
Wstyd przyznac, ale zazwyczaj zapominam. Bo nie bola, nie wadza, nie wchodza w parade, nie domagaja sie uwagi.
Przypominam sobie co roku, mniej wiecej o tej porze, kiedy wokolo tyle sie mowi o profilaktycznych badaniach piersi. O tym, ze nowotwory wykryte we wczesnym stadium latwiej wyleczyc. O tym, ze warto czasem poswiecic te piec minut na badanie swoich piersi w poszukiwaniu niepokojacych zmian. Co roku obiecuje sobie, ze bede to robic.
I co roku zapominam.
A przeciez piersi zasluguja na uwage. Sa w koncu tak samo wazna czescia ciala, jak kazda inna. Juz dawno przestaly byc wstydliwym elementem kobiecej anatomii, o ktorym nie mowi sie glosno bez rumienienia sie. Wciaz jednak badamy swoje serce, pluca, krew, a zapominamy o piersiach. Tymczasem prawda jest prosta: regularne badania moga uratowac zycie. Brzmi banalnie? Moze. Ale tak wlasnie jest.
Dlatego bede pamietac o moich piersiach. I wierze, ze wy tez nie zapomnicie o swoich.

A w ramach Rozowego Tygodnia zrobilam rozowe ciasto. W oryginalnej wersji bylo kremowe, z morela; ja dodalam kilka kropli rozowego barwnika, a morele zamienilam na maliny.Wyglada naprawde kuszaco, smakuje wybornie. Lzejsze niz tradycyjny sernik, idealnie nadaje sie do popoludniowej kawy.

Ciasto z brzoskwiniami i ricotta
Baza:
- 100 g masla
- 100 g mielonych migdalow
- 100 g maki self-raising (albo zwyklej maki + 1/4 lyzeczki proszku do pieczenia)
- 100 g drobnego zlotego cukru
- 1 jajko
Masa serowa:
- 250 g ricotty
- 2 duze jajka
- 6 lyzek kwasnej smietany
- 50 g drobnego zlotego cukru
- 1 lyzeczka ekstraktu z wanilii
- 8 malych moreli, wypestkowanych i przepolowionych
- cukier-puder do posypania

Piekarnik nagrzac do 160 stopni (140 stopni z termoobiegiem). Wymieszac ricotte, jajka, smietane, cukier i wanilie (ja dodalam tez kilka kropli rozowego barwnika spozywczego). Skladniki na spod, oprocz jajka, wlozyc do miski i wymieszac razem, az beda przypominac konsystencja bulke tarta. Dodac jajko, wymieszac na paste. Przelozyc do 24-cm okraglej formy z luznym spodem, wyrownac, piec ok. 25 minut, az spod lekko wyrosnie i sie zetnie. Wyjac z piekarnika, ulozyc owoce i zalac przygotowana masa serowa, a potem wstawic do  pieca na kolejne 50 minut, az masa sie zsiadzie i zacznie sie robic zlocista przy krawedziach. Schlodzic w lodowce, podawac posypane cukrem-pudrem.

Friday 15 October 2010

Szaszlykowo

Popularnosc kurczaka zupelnie mnie nie dziwi: delikatne, biale mieso z piersi, soczyste udka i chrupiace skrzydelka mozna przyrzadzic na milion roznych sposobow. Rozmaite kuchnie swiata w wielu kwestiach zupelnie sie nie zgadzaja, ale kurczaka stosuje sie chyba w kazdej z nich.
Moj dzisiejszy, nawleczony na patyczki, jest troche hinduski, troche srodziemnomorski. Marynata pachnie Indiami: jest mieszanina jogurtu z ostra pasta curry. Ale na patyczki, poza miesem, trafily takze male, czeresniowe pomidorki. Troche dla dekoracji, a troche dlatego, ze takie pomidorki, delikatnie podpieczone, to istne niebo w gebie. Jest tez cebula - w ilosci niewielkiej na szaszlykach, nieco wiekszej w podawanej do nich salatce. Tak wiec: kurczak multikulturowy.
Zmodyfikowalam nieco ten przepis: dodalam cebule do szaszlykow, roszponke zastapilam rukola. Chlebki chapati zamienilam na grecka pitte. Moglabym, naturalnie, sklamac i napisac, ze zrobilam to celowo, by wyszlo jeszcze bardziej multikulti.
Ale prawda jest prozaiczna: pite akurat mialam w domu.

Szaszlyki z kurczakiem tikka
Skladniki:
(dla 4 osob, przynajmniej oficjalnie)
- 150 g naturalnego jogurtu
- 2 lyzki ostrej pasty curry
- 4 filety z piersi kurczaka, pokrojone w kostke
- 250 g malych czeresniowych pomidorkow
Na salatke:
- 1/2 ogorka
- 1 czerwona cebulka
- garsc posiekanej kolendry
- sok z 1 cytryny
- 50 g roszponki albo pea shoots (wstyd przyznac, ale nie mam pojecia, jak sie to zielsko nazywa w mojej ojczystej mowie)

Patyczki do szaszlykow namoczyc w wodzie. Jogurt i paste curry wymieszac w misce, wrzucic do niej kurczaka i zostawic do zamarynowania na co najmniej godzine (albo, jak ja, na caly dzien). Ogorka obrac, przeciac na pol wzdluz i pokroic w plastry, cebule pokroic w cienkie plasterki, kolendre posiekac. Wrzucic do miski, zalac sokiem z cytryny, odstawic. Z miesa strzasnac nadmiar marynaty, nawlekac na patyczki, przeplatajac pomidorkami (i, jesli ktos lubi, cebula). Grillowac przez ok. 15-20 minut, obracajac od czasu do czasu, az mieso ladnie sie przypiecze. Roszponke albo pea shoots dorzucic do wczesniej przygotowanych warzyw, wymieszac. Podawac z podgrzanym chlebkiem chapati.

Przepis wlaczam do tej akcji i bardzo jestem z tego powodu podekscytowana, bo to moja pierwsza. Akcja, znaczy sie.

Thursday 14 October 2010

(Prawie) angielski ogrod

Nie bede sciemniac: na lunch do pracy Mezczyzna najczesciej zabiera kanapki. Bo najprosciej, najszybciej i najwygodniej. Takie zycie.
Ale dzisiaj, w przyplywie weny tworczej (a takze dlatego, ze mam wyjatkowo duzo czasu), postanowilam zrobic mu cos innego. Konkretnie: salatke. Zainspirowana tym przepisem, przejrzalam zawartosc lodowki i okazalo sie, ze mam prawie wszystko, czego potrzebuje. Zabraklo fasolki, ale zastapilam ja bobem. Wydaje mi sie, ze z bobem jest tak, ze albo sie go kocha, albo nienawidzi. Ja zaliczam sie do tej drugiej kategorii. Niewiele jest rzeczy, do ktorych zupelnie nie moge sie przekonac. Bob jest taka wlasnie rzecza. To, jak znalazl sie w mojej lodowce, pozostaje dla mnie zagadka, ale podejrzewam, ze ktoregos pieknego dnia przyjechal razem z moimi zakupami (zamawiam przez internet - znow klania sie wygodnictwo) jako substytut czegos tam. Pomyslalam wiec, ze moze posluzyc jako substytut w salatce.
A salatka wyszla bardzo smaczna (jesli ominac bob, rzecz jasna). W srodku ziemniaki i troche sera, wiec jest rowniez pozywna. W sam raz dla Ciezko Pracujacego Mezczyzny.

Salatka z angielskiego ogrodu
Skladniki:
(oficjalnie dla 4 osob)
- 500 g mlodych ziemniakow
- 350 g zielonej fasolki szparagowej (ktora ja, z braku fasolki, zastapilam bobem)
- peczek szczypiorku
- 240 g marynowanych suszonych pomidorow (sundried tomatoes)
- 200 g latwo kruszacego sie sera (ja uzylam Cheshire)
- jakies 15 g miety
- 4-5 lyzek dressingu miodowo-musztardowego

Ziemniaki pokroic w grube plastry (albo przepolowic, jesli sa wystarczajaco male) i gotowac przez ok. 7 minut w osolonej wodzie. Fasolke pokroic na mniejsze czesci, dorzucic do garnka i gotowac, az zmieknie (jakies 7-9 minut). Zdjac z gazu, odcedzic i przeplukac zimna woda, zeby zatrzymac proces gotowania. Dodac posiekany szczypiorek i odsaczone z oleju pomidory, wkruszyc ser, wymieszac. Dodac posiekana miete i dressing, znow delikatnie wymieszac. Salatke podawac udekorowana liscmi miety.

Miodzio.

Dzisiejszy poranek: wczesna pobudka, duzy kubek kawy, chwila przy komputerze. Zero pospiechu, bo przeciez wolne od pracy i nie trzeba nigdzie gonic. Chwila spokoju, moment wytchnienia. Idealny, by upiec ciasto.
Miod w kuchni stosuje dosc czesto. Uwielbiam jego slodki, odurzajacy zapach. Lubie jego specyficzny smak. Doceniam naturalnosc i bogactwo skladnikow odzywczych. Nie przeszkadza mi nawet lepka konsystencja. Kiedy nikt nie patrzy, zdarza mi sie wlozyc palec do sloika z miodem i oblizac. Mmmmm... Miod jest miodzio!
W tym ciescie, poza miodem, glowna role graja migdaly. Dwa doskonale dobrane smaki, ktore uzupelniaja sie i doskonale harmonizuja ze soba. Jest tez szczypta soli, ot tak, dla dodania glebi.
Moje ciasto nie jest tak wysokie, jak powinno byc. Byc moze to wina blachy, ktora jest troche za dluga. Nie jest tez tak puszyste i wydaje mi sie, ze troche opadlo. Ale to nie zmienia faktu, ze smakuje wybornie.
Bede musiala sie bardzo postarac, by nie zjesc calego, zanim Mezczyzna wroci do domu.

Miodowe ciasto z chrupiaca migdalowa pierzynka
Skladniki:
- 175 g lekko solonego masla (mozna uzyc niesolonego i dodac 1/4 lyzeczki soli)
- 85 g miodu, plus 4 lyzki ekstra do polania ciasta
- 85 g mielonych migdalow
- 85 g drobno mielonego cukru
- 200 g maki
- 1 lyzeczka sody oczyszczonej
- 1 lyzeczka proszku do pieczenia
- 100 ml jogurtu naturalnego
- 2 jaja plus 1 bialko
- 85 g platkow migdalow

Wszystkie skladniki poza jajkami wrzucic do jednej, duzej miski. Do tej samej miski wbic jedno cale jajko i jedno zoltko. Bialko, ktore zostalo, umiescic w innej misce wraz z dodatkowym bialkiem (zostaje jedno zoltko, w sam raz na maly kogel-mogel) i ubic na sztywna piane. Pozostale skladniki wymieszac mikserem na gladka mase. Dodac 1/3 piany, zmiksowac, wlac reszte piany i delikatnie wymieszac drewniana lyzka. Piec w temperaturze 180 stopni (160 z termoobiegiem) przez ok. 55 minut. Sprawdzic patyczkiem: wlozyc go w ciasto, jesli jest gotowe, bedzie czysty. Wyjac z piekarnika i polac rownomiernie 2 lyzkami miodu, posypac odrobina soli i wstawic do piekarnika na kolejne 5 minut. Po uplywie tego czasu wyjac i znow polac miodem. Studzic na kratce, nie wyjmujac z blachy.

Tuesday 12 October 2010

Por-no!

Dni sa wciaz sloneczne i piekne, ale w powietrzu czuc jesien. Robi sie zwyczajnie zimno. Tak zimno, ze jadac do pracy bladym switem, musze pedalowac naprawde szybko, by sie rozgrzac. Tak zimno, ze juz nie wystarcza T-shirt i kolorowa chusta, trzeba zakladac pancerz w postaci bluzy albo swetra. Tak zimno, ze najlepszym pomyslem na kolacje staje sie zupa.
Co mozna zrobic z porow, bekonu i makaronu, czyli - slowem - z niczego? Zupe wlasnie. I to calkiem niekiepska, rozgrzewajaca i smaczna. Przepis znalazlam na mojej ulubionej ostatnio stronie. Nawet nie musialam nic kupowac, bo wszystko mialam w domu. Szast-prast i kolacja gotowa.

Zupa z porow na bekonie
Skladniki
(na 4 osoby)
- 4 pory, pokrojone w grube plastry
- 8 plastrow bekonu, pokrojonych na drobne kawalki
- 1,5 l bulionu z kurczaka
- igly z 2 galazek rozmarynu, drobno posiekane
- 200 g dowolnego makaronu

Rozgrzac spory garnek, podsmazyc w nim na srednim ogniu pory i bekon przez ok. 5 minut, az warzywa zaczna mieknac, a bekon zrobi sie chrupki. Dodac bulion i wsypac rozmaryn, przyprawic i doprowadzic do wrzenia, a potem gotowac na malym ogniu przez 5 minut. Dodac makaron i gotowac tak dlugo, az bedzie "al dente". Mozna podawac z chlebem, najlepiej ciabatta, ale moim zdaniem zupa sama w sobie jest wystarczajaco syta i nie jest to konieczne.

A po zjedzeniu otulic sie kocem i rozkoszowac przyjemnym uczuciem ciepla.

Saturday 9 October 2010

Czekoladowe przeciazenie.

Panie i panowie, stala sie rzecz niebywala: mam dosc czekolady i potrzebuje kilkudniowego odwyku. Myslalam, ze to niemozliwe, ale po dzisiejszym dniu dochodze do wniosku, ze owszem, moze sie zdarzyc. Nawet komus tak kochajacemu czekolade jak ja.
Wszystkiemu winne sa specjaly, ktorymi raczylam sie od rana do wczesnego wieczoru w (fantastycznej, tak na marginesie) kafejce Look Mum No Hands. Zwykle sluzaca jako przytulny przystanek dla rowerowych zapalencow, dzis stala sie domem specjalnego wydarzenia pod dumnie brzmiaca nazwa The Great Brownie Bake-Off. Cala zabawa polegala na tym, ze uczestnicy przynosili swoje domowe brownies, a panel zlozony z 11 sedziow mial zadecydowac, ktore sa najlepsze. Naturalnie, publicznosc tez mogla posmakowac wszystkich tych pysznosci. Inna sprawa, ze malo kto jest w stanie zjesc wiecej niz trzy niewielkie kawalki brownie i nie czuc sie nieco obciazony. Ja w kazdym razie poprzestalam na kilku malenkich porcjach.



Ale nie moglam sobie odmowic przyjemnosci smakowania specjalow przygotowywanych podczas demonstracji kulinarnych. A bylo co smakowac: blondaski z maslem orzechowym, babeczki z kremem mascarpone, ciastka bananowe przelozone czekoladowym ganache... Byly tez stoiska z domowymi wypiekami, z ktorych dochod byl przeznaczony na cele charytatywne. Zrobilam tarty z jablkami i morelowa glazura, ale niestety, podobnie jak pozostale wypieki, nie cieszyly sie szczegolnym powodzeniem. Wlasciwie nie dziwi mnie to; kto chcialby kupowac ciasta, jesli wkolo krazylo tyle darmowych przysmakow?
Najlepsze byly tarty kawowe: spod tak maslany, ze prawie sie rozpadal, jeszcze cieple nadzienie o glebokim, lekko gorzkawym, intensywnym smaku. Najgorsze chyba mini desery z gruszka i chrupkami - niby dobry pomysl, ale polaczenie tekstur jakos do mnie nie przemawialo.
Dzien bardzo udany, atmosfera sympatyczna, a demonstracje wyjatkowo ciekawe.
A ja mam w domu jakies 18 tart z jablkami. Ktos chetny?

Thursday 7 October 2010

Pyszne, zdrowe, bananowe.

Nie zrozumcie mnie zle, nie mam nic przeciwko bardziej tradycyjnym opcjom sniadaniowym. Kanapki moga byc pyszne, owsianka pozywna, a jajecznica pokrzepiajaca. Ale sa takie dni, kiedy nic nie cieszy tak, jak muffinka na sniadanie. Idealnie pasuje do duzego kubka porannej kawy. A kiedy sytuacja tego wymaga, mozna ja zapakowac do torby i spalaszowac w drodze do pracy.
Calkiem prawdopodobne, ze taka opcje bede musiala wykorzystac jutro. Wszystko zalezy od tego, jak szybko wyrobie sie z porannym pieczeniem na The Great Brownie Bake-Off. Dlatego postanowilam przygotowac sobie jutrzejsze sniadanie... dzisiaj.
Przepis znalazlam tutaj. Zmienilam tylko jedna rzecz: zastapilam jogurt maslanka, po ktora, jak znam zycie, musialabym pofatygowac sie do jakiegos wiekszego sklepu, bo to towar nieczesto spotykany na brutyjskich polkach. Polaczenie bananow, platkow owsianych, jagod i jogurtu, a do tego troche maki, troche cukru (niewiele, bo banany sa przeciez slodkie same w sobie), odrobina oliwy... Smaczne, pozywne sniadanko w sam raz dla zabieganych.
(Naturalnie, nie moglam oprzec sie pokusie i zrobilam mala degustacje zaraz po upieczeniu. I stad wlasnie wiem, ze muffinki sa smakowite.)

Muffinki bananowo-jagodowe 
Skladniki:
(na 12 sztuk)
- 300 g maki "self-raising" (to taka maka z dodatkiem sody albo proszku do pieczenia; z powodzeniem mozna zastapic zwykla i dodac o pol lyzeczki wiecej sody)
- 1 lyzeczka sody oczyszczonej
- 100 g jasnego cukru trzcinowego muscovado
- 50 g platkow owsianych
- 2 dojrzale, sredniej wielkosci banany
- 5 lyzek oliwy z oliwek
- 2 bialka
- 285 ml maslanki (ja uzylam jogurtu naturalnego)
- 150 g jagod

Piekarnik nagrzac do 180 stopni (160 z termoobiegiem). Make i sode wsypac do duzej miski, cukier (z wyjatkiem 1 lyzki, ktora odlozyc na pozniej) zmieszac z platkami i dosypac do maki. Zrobic dziure w suchej mieszance na srodku miski. W oddzielnym naczyniu rozgniesc banany na gladka mase, dodac olej, maslanke (albo jogurt) i bialka, wymieszac, az wszystko sie polaczy. Wlac do suchych skladnikow i wymieszac, tak, zeby byly widoczne grudki. Dodac jagody, zamieszac ostatni raz, a potem wylozyc do foremek do muffinow, posypac odrobina platkow i zachowanym wczesniej cukrem i piec ok. 20 minut.

Wednesday 6 October 2010

Pierwsze spotkanie z watrobka

Bede szczera: balam sie troche tej watrobki. Bo jeszcze nigdy jej nie przyrzadzalam. Ba, nie jadlam nawet, wiec nie calkiem orientowalam sie, jak toto powinno smakowac. Kiedys, za moich lat mlodzienczych, zakodowalam sobie w glowie, ze watrobka jest be i zapomnialam o jej istnieniu.
Az tu pewnego pieknego dnia trafilam na ten przepis. I postanowilam, ze sie przelamie i zmierze sie z watrobka. Okazalo sie, ze nie taki diabel straszny. Ba, calkiem smaczny. Na tyle smaczny, ze na pewno bedzie czesciej goscic na moim stole.

Saute z watrobka, boczkiem i ziemniakami
Skladniki:
(na 2 osoby)
- 400 g mlodych ziemniakow
- 2 lyzki oliwy z oliwek
- 4 galazki szczypiorku, kazda pokrojona na 2-3 czesci (ja dalam troche wiecej - od przybytku glowa nie boli ;))
- 4 plastry niewedzonego boczku, pokrojonego na kawalki
- 1 lyzka maki
- 1 lyzeczka papryki
- 175 g watrobki jagniecej, pokrojonej w cienkie paski
- 20 g swiezej, posiekanej pietruszki
- 150 ml goracego bulionu
- 3-4 lyzki kwasnej smietany

Ziemniaki przepolowic i gotowac w osolonej wodzie, az zmiekna (jakies 12-15 minut). Odsaczyc i odstawic na bok. Oliwe podgrzac na patelni, wrzucic ziemniaki i podsmazyc na duzym ogniu, az zrobia sie zlociste i chrupiace. Zdjac z patelni i odstawic. Na patelnie wrzucic szczypiorek i boczek, podsmazac przez jakies 3-4 minuty (boczek musi zrobic sie chrupiacy). W miedzyczasie  taklewymieszac make z papryka, sola i duza iloscia czarnego pieprzu, a potem obtoczyc w tej mieszance watrobke i dorzucic ja na patelnie. Smazyc calosc przez 2-3 minuty, dorzucic podsmazone wczesniej ziemniaki, podgrzac, dosypac pietruszke i wymieszac. Wylozyc na talerzyki.
Na patelnie wlac bulion i gotowac (na powierzchni powinny zrobic sie babelki) przez 1-2 minuty, potem polac dookola watrobki i ziemniakow na talerzu. Podawac z lyzka albo dwiema kwasnej smietany, mozna dodatkowo posypac odrobina papryki.

Monday 4 October 2010

Zielono mi

Za oknem szaro, buro i ponuro. Wyglada na to, ze czas schowac na dnie szafy letnie sukienki, a wyciagnac grube swetrzyska. Nie mam nic przeciwko grubym swetrzyskom. Ba, nawet jesien lubie, o ile nie jest zbyt mokra, wietrzna i zimna. Nie lubie tylko tych ciaglych egipskich ciemnosci. To dopiero poczatek, a juz zaczyna brakowac mi slonca.
W ramach poprawiania sobie humoru postanowilam zrobic cos zielonego. Cos pachnacego latem. Cos z kiwi. Przepadam za tymi kwaskowatymi, soczystymi owocami. Rzadko jednak zdarza mi sie jesc je w innej formie niz wydlubywane lyzeczka prosto z mechatej skorki. Tym razem udalo mi sie nie zjesc wszystkich od razu, wiec korzystajac z faktu, ze w domu zostalo mi kilka sztuk, skorzystalam z tego przepisu Zebrry i zrobilam ciasto. Nie byle jakie, bo jogurtowe, wilgotne i pyszne, z warstewka zielonych kiwi ulozonych na wierzchu. Wyszlo smakowite, choc wydaje mi sie, ze powinnam byla je zrobic w wiekszej, bardziej plaskiej blaszce. Coz, nic straconego - nastepnym razem tak zrobie. A na razie bede sie zajadac ostatnimi kawalkami lata.


Ciasto jogurtowe z kiwi
Skladniki:
- 3 jajka
- 1 szklanka jogurtu naturalnego
- 3 szklanki maki
- 1 3/4 szklanki cukru (ja dalam 1 1/2)
- 1/2 szklanki oleju
- 2 lyzeczki proszku do pieczenia
- 2 lyzeczki cukru waniliowego
- 4-5 owocow kiwi (mozna dac wiecej)

Kiwi obrac ze skorki, pokroic na niewielkie czastki. Jajka ubic z cukrem i cukrem waniliowym. Dodac jogurt i olej, dobrze wymieszac. Stopniowo dodawac make wymieszana z proszkiem do pieczenia. Przelozyc na wylozona papierem blache (najlepiej sprawdzi sie niewysoka, ale dosc duza), poukladac kiwi, lekko wciskajac w ciasto. Piec w temperaturze 200 stopni przez okolo 30-40 minut (testowac patyczkiem). Po ostudzeniu mozna posypac cukrem pudrem. Mnie najbardziej smakuje jeszcze cieple, z waniliowymi lodami...

Sunday 3 October 2010

Szybszy niz dostawca chinszczyzny

Kiedy Mezczyzna wraca do domu i na pytanie, czy jest glodny, odpowiada, ze owszem, i to bardzo, warto miec na podoredziu jakis szybki przepis. Ten nieco orientalny ryz z patelni nadaje sie znakomicie: przygotowanie trwa jakies 15 minut, a efekt nie dosc, ze wyglada zachecajaco, to jeszcze smakuje niekiepsko. Lista skladnikow wydaje sie dluga, ale wiele z nich mozna znalezc w prawie kazdej szafce kuchennej.
Taka (na pewno nieco zdrowsza) alternatywa dla chinszczyzny na telefon.

Szybki smazony ryz
Skladniki 
(na 2 osoby)
- 2 lyzeczki oleju
- 1 rozklocone jajko
- 2 plastry bekonu (pokrojone na male kawalki)
- 175 g grzybow (pokrojonych w plasterki)
- 200 g mrozonego groszku (nie mialam groszku, zastapilam go mieszanka orientalna)
- 1 zabek czosnku (rozgnieciony)
- maly kawalek startego korzenia imbiru
- 2 lyzeczki ciemnego sosu sojowego
- 1 lyzeczka cukru
- 250 g ugotowanego ryzu basmati

Olej rozgrzac na patelni, wlac jajko i poczekac, az sie zetnie. Zdjac z patelni i posiekac na kawalki. Dodac bekon i grzyby, smazyc przez jakies 3 minuty, dorzucic groszek, imbir i czosnek, smazyc przez okolo minute. Sos sojowy i cukier wymieszac. Podkrecic palnik, dodac ugotowany ryz i podgrzac, potem zalac slodkim sosem. Dorzucic wczesniej przygotowane jajko i podawac od razu, na goraco. Mozna, jesli ktos lubi, dodac wiecej sosu sojowego.

Smacznego!

Friday 1 October 2010

W pomaranczowym sadzie

Ten przepis, znaleziony - jak ostatnio prawie wszystko, co pichce - tutaj, chcialam wyprobowac juz od dluzszego czasu. Chodzil za mna, przesladowal mnie, az w koncu sie doczekal. Wszystko dlatego, ze przypomnialo mi sie, ze mam w domu pomarancze i postanowilam je wykorzystac. Polente, czyli make kukurydziana, musialam zakupic. Rzadko uzywam tego produktu, ale cos mi sie zdaje, ze wkrotce sie to zmieni.
Ciasto jest znakomite: wilgotne, intensywnie pachnace pomaranczami, o nieco grudkowatej teksturze, ktora zawdziecza polencie. Ale malo brakowalo, a moje piatkowe pieczenie skonczyloby sie katastrofa, bo... zapomnialam dodac maki. Na szczescie zorientowalam sie w pore i naprawilam swoj blad. Tak to wlasnie jest, kiedy mysli dryfuja gdzies daleko, w hiszpanskich pomaranczowych sadach...


Skladniki:
- 250 g niesolonego masla
- 250 g drobno mielonego zlocistego cukru
- 4 duze jaja
- 140 g polenty
- 200 g maki
- 2 lyzeczki proszku do pieczenia
- sok i skorka starta z 2 pomaranczy (100 ml nalezy odlac i pozostawic na polewe)
Polewa:
- 100 ml soku z pomaranczy
- 100 g drobno mielonego zlocistego cukru

Piekarnik nagrzac do 160 stopni (140 z termoobiegiem), okragla forme o srednicy ok. 23 cm wylozyc papierem. Maslo i cukier utrzec na puszysta mase, dodawac jajka po jednym i ucierac mikserem. Dodac wszystkie suche skladniki oraz sok i skorke z pomaranczy, zmiksowac. Przelozyc do formy i rownomiernie rozprowadzic, piec przez okolo 45 minut (mozna sprawdzic patyczkiem - jesli wyjdzie czysty, ciasto jest gotowe). Odstawic, zeby ostyglo. Cukier i reszte soku z pomaranczy doprowadzic do wrzenia, a potem gotowac na malym ogniu przez 5 minut. Odstawic do wystudzenia, a potem polac ciasto.